Krótka historia zachęcająca:
Siedem lat temu, kiedy w moim życiu pojawił się koń, wiele się zmieniło. Praca z ogromnym zwierzęciem wymaga od człowieka nie lada umiejętności psychicznych. Początki nie należały do tych najbardziej udanych, ale że jestem typem poszukiwacza, stwierdziłam, że musi być jakiś sposób porozumienia z koniem, który nie jest oparty na przemocy i frustracji.
Oczywiście sposób znalazłam, ale artykuł nie jest o koniach, więc nie będę się teraz na tym skupiać. Ważne jest to, że droga, którą poszłam wymagała ode mnie mnóstwa pracy, nie nad koniem, ale nad sobą. Nie jest zbyt trudną sztuką ukryć emocje w relacji z innym człowiekiem. Pomyśl jak często ukrywasz przed znajomymi, rodziną, współpracownikami złość, smutek, a zwłaszcza strach. Przed koniem nie ukryje się nic. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że mój koń stał się moim prywatnym terapeutą. Umysł i ciało to naczynia połączone, więc moja praca nad sobą zaczęła się praktyką jogi. Początek był koszmarem. Dziesięć minut relaksacji początkowej zdawało się nie mieć końca. Gonitwa myśli, pulsowanie w głowie i to poczucie traconego czasu. Okazało się też, że nie umiem oddychać (a Ty na pewno umiesz?). Z czasem joga przestała być zajęciami, na które się chodzi raz w tygodniu, a zaczęła być codzienną potrzebą, jak mycie zębów.
Potem zainteresowałam się mindfulnessem. Wcześniej słyszałam oczywiście termin, ale jakoś niespecjalnie chciałam zagłębiać się w to, co właściwie oznacza. Okoliczności były dość zabawne, bo temat urodził się, kiedy odwiedzałam jedną z niemieckich klinik i powiedziano mi, że z niektórymi pacjentami pracuje się u nich właśnie w taki sposób. Zaciekawiłam się i okazało się, że to jest TO. Praktyka uważności pięknie uzupełniła praktykę jogi. Odbyłam również kurs Podejście uważności (mindfulness) z elementami podejścia współczucia (compassion). Z perspektywy czasu patrząc, mogę stwierdzić, że odkąd praktykuję uważność, mam inne podejście do emocji, które się we mnie pojawiają, inaczej radzę sobie ze do stresem, a moje obydwa konie (bo w międzyczasie przybył drugi) chyba są zadowolone.
W linku znajdują się informacje czym jest mindfulness oraz dla kogo jest polecany:
Program na który chciałabym Państwa zaprosić składa się z cyklu ośmiu spotkań, trwających 1,5 - 2 godziny. Każde spotkanie jest tematyczne, np. zmysły, ciało, emocje itd. Na spotkaniach będą odbywać się ćwiczenia z uważności, wprowadzenie do medytacji, skanowania ciała, różnych typów relaksacji. Zajęcia pracy z ruchem poprowadzi moja siostra Magdalena Mak, która jest instruktorką tańca irlandzkiego, a także pasjonatką różnych form ruchu.
Najważniejszym elementem programu będą zadania domowe. Spotkania niewiele dadzą, jeżeli zabraknie praktyki na co dzień. Można to porównać do diety: nie sposób być na diecie tylko podczas wizyty u dietetyka i spodziewać się rezultatów. Również nikt nie nauczy się języka obcego chodząc raz w tygodniu na zajęcia i nie ćwicząc na codzień. Na spotkaniach będziemy omawiać zadania domowe, dzieląc się doświadczeniem z grupą.
Materiały szkoleniowe będą dostępne w formie drukowanej, a także przesyłane drogą mailową. Na zajęciach przyda się wygodny, niekrępujący ruchów strój, niektóre ćwiczenia będą wykonywane boso.
Pracuję z ludźmi, pracuję z końmi, pracuję nad sobą.
Zapraszam serdeczenie.